wtorek, 9 kwietnia 2019

Biscotti




Do chrupnięcia. Na dwa albo trzy razy.
Albo do zanurzenia w kawce lub winie, by ich aromatem
przepełniło się przed pierwszym kęsem.
Wytrwałe, bo nie znam terminu ich przydatności, po prostu są tak długo, aż znikną.
Do eksperymentowania z tym przepisem
zmotywowała mnie paczka tych właśnie ciasteczek nabyta w Bolonii.
Takie pyszne. Jako słodki prezent upchany w bagażu podręcznym ze mną przyjechały,
bo Włoskie z krwi i kości i tak twarde, że nie istnieje ryzyko pokruszenia w transporcie.
Mogłabym przetransportować wszystkie ichniejsze wypieki jakich dane mi było uszczknąć,
na górę upchałabym jeszcze włoski ekspres do kawy.
Testowałam przepisy na biscotti przeróżne -
były próby miodowe, piernikowe, pełnoziarniste, kakaowe, żurawinowe, migdałowe i orzechowe.
Skutek takowy, że zapomniałam jak smakował oryginał.
Do mnie przemówiły dwa przepisy
- ten poniższy, beztłuszczowy, z orzechami włoskimi,
oraz drugi, z masłem i migdałami.
Są pyszne i pewne.
Poniżej wersja "no fat".
Nie mylić z wersją fit - orzechy swoje robią :)
Szykować proponuje słoje ( za ładne, by trafiły do puszki )  i do dzieła.

Składniki:
3/4 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mielonych orzechów włoskich
(nerkowce też się sprawdzają)
1 duże jajo
60 - 70 gram cukru
1/2 opakowania cukru waniliowego
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki syropu klonowego
szczypta soli
pół szklanki posiekanych orzechów włoskich, wcześniej podprażonych
można ewentualnie dodać garść posiekanych daktyli

Wykonanie:
Jajo roztrzepujemy dokładnie trzepaczka z cukrami i solą.
Przesiewamy do masy mąkę z proszkiem, wsypujemy mielone orzechy,
dodajemy syrop klonowy i posiekane orzechy.
Zagniatamy - najlepiej na macie silikonowej.
Formujemy chlebki.
Uwaga, bardzo ważne są rozmiary - zbyt okazałe się nie wypieką!
Więc formujemy dwa małe ruloniki około 20 cm długości,
spłaszczamy je na 2 cm szerokości i 1,5 cm wysokości.
Wygładzamy ich powierzchnię,
układamy na blaszce wyłożonej papierem lub matą silikonowa
i pieczemy 25 minut w 175 stopniach.
Wyciągamy po tym czasie z piekarnika, studzimy tak z 15 minut
i kroimy bardzo ostrym nożem na malutkie, 1 cm kromeczki.
Układamy je płasko na blaszce i zapiekamy 6 min w 175 stopniach -  z jednej strony.
Przekładamy parząc sobie palce na drugą stronę i znów wkładamy na 6 minut do pieca.
Wyciągamy. Studzimy.
Chowamy do słoja, chrupiemy, albo wybieramy opcje moczoną w winie lub kawie.
Nie wiem która wolę.
 Kwiecień 2014 roku.
Pamięć jest wybiórcza..
a warto wracać do chwil takich
jak ta sprzed 5 lat.
i przewracać kolejne strony


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz