piątek, 5 kwietnia 2019

Piernik dojrzewający zniewalający




Tak zapisałam ten przepis w moim przepiśniku:
31.10.2018 rok "Tak powinien smakować piernik"
Szlachetny, klasyczny wypiek. Obowiązkowy element świątecznego menu.
Wymagający, ale głównie cierpliwości,  trzeba pozwolić mu dojrzeć.
Wykosi całą konkurencję na świątecznym stole.
Piekę go raz w roku, w przeciwieństwie do wielu innych,
mniej lub bardziej sprawdzonych receptur piernikowych.

Delikatny, z każdym dniem nabiera intensywniejszego aromatu.
Do ostatniego kawałka doskonały.

Sięgam pamięcią do późnej jesieni, kiedy do tegoż piernika odpowiednio wcześnie się zabierałam.
Patrzę na zdjęcia, czytam swoje uwagi i stwierdzam,
że kwiecień to nie jest właściwy moment, by czynić wspomnienia adwentowe.
Doceniam aktualnie z każdym dniem to,  co obiecują nam progności.
Doceniam tą podwójną liczbę na termometrze. Wytrwaliśmy, doczekaliśmy wiosny.

Natomiast ten piernik, może równie efektownie wdzięczyć się obok mazurka i baby wielkanocnej, jak i na wigilijnym stole, do makówek przytulony.

Jest piernikowy wspólny mianownik Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy.
Chatka piernikowa. Piekę budowlę dwa razy w roku, tylko napis na daszku
z Cichej Nocy zamieniamy na Wesołego Alleluja.
Tak. Zbliża się pora szukania szablonu.

Przepis na super ekonomiczne ciasto do tej budowli zamieszczam na blogu.
W zeszłym roku piekła go moja mama. Źle przeczytała przepis.
Zamiast 1 łyżeczki sody dała 4. Nie urósł cztery razy większy :)
Wracając do piernikowego ideału.

Składniki:                                                                                   
25 dag miodu
1 szklanka brązowego cukru
15 dag masła
1 kg maki pszennej
2 małe jajka
1/8 szklanki mleka
1 i 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
1 torebka przypraw piernikowych
1 łyżeczka cynamonu,
szczypta goździków mielonych
posiekane orzechy
i cytuje z mego zeszłorocznego przepiśnika -"niespleśniałe powidła"
( Przemawia przeze mnie rozgoryczenie niemałe, dwa słoiki powideł 
z poświęceniem smażonych trzy dni, bezczelnie się zazieleniły ).

Wykonanie:
Za przygotowanie ciasta trzeba zabrać się 10 - 14 dni przed planowanym pieczeniem.
Po upieczeniu placków natomiast, trzeba odczekać kolejne trzy dni, zanim ciasto się "przegryzie".
Więc ogółem trzeba zabrać się za całą procedurę około 3 tygodnie przed planowaną konsumpcją.

Miód, cukier, masło podgrzewamy i mieszamy na jednolita masę.
Przelewamy z rondla do dużej miski, studzimy przez moment.
Następnie mieszając cały czas, dodajemy - przesianą z przyprawami i solą mąkę,
rozkłócone wcześniej jajka, sodę rozpuszczoną w letnim mleku.
Na koniec wsypujemy cynamon i posiekane, wcześniej podprażone włoskie orzechy.
Zagniatamy ciasto, owijamy w pergamin i żegnamy się z nim na 14 dni.
Wkładamy do lodówki lub po prostu w chłodne miejsce.
Po tym czasie wyciągamy i po pół godzinie możemy zabrać się za wałkowanie
 - dzielimy ciasto na trzy równe części, które wałkujemy na 1 cm grubości,
każdą po kolei wykładamy do blaszki wyłożonej papierem na pieczenia.
Dziurkujemy widelcem i pieczemy około 20 min w 185 stopniach ( każdy placek oddzielnie ).
Po upieczeniu kompletu, studzimy i przekładamy powidłami.
Ja podgrzewam słoik powideł ( jeden większy, lub dwa mniejsze ) i mieszam z łyżką żelatyny.
Można też do ciepłych powideł dosypać dwie łyżki galaretki pomarańczowej, ale zaburzy to troszkę smak smarowidła. Jeśli jesteście wielbicielami marcepanu - polecam przełożenie masą marcepanową,  cienko rozwałkowaną i na warstwie powideł wyłożoną.
No i zostało przełożenie placków, zawinięcie w pergamin, dociśniecie jakimś ciężkim
tomiskiem i znów pożegnanie na około 3 dni.
Powodzenia!!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz